piątek, 28 marca 2014

Od Lene

Byłam mała, sama, nieporadna z postrzeloną łapą... Było mi zimno, piszczałam z bólu, ale nikt mi nie pomógł... Czemu?- do tej pory się zastanawiam. Lecz po długim czasie podbiegło do mnie dziwne, dwunożne coś. Odruchowo skuliłam się i myślałam że sobie pójdzie, ale nie... To coś przykryło mnie kocem, wzięło na ręce i przemawiało do mnie ciepłym głosem:
- Chodź malutka, zaopiekuje się tobą. Będzie dobrze zobaczysz...- tak to pamiętam z dzieciństwa
A teraz muszę uciekać, jak najszybciej!- myślałam i słyszałam dobiegające za mną odgłosy "wilk, wilk, zabić!!!"
Po wielu godzinach gonitwy głosy ucichły. Padłam na ziemię i zasnęłam. Nie myślałam wtedy gdzie jestem, myślałam tylko o tym że chcę spać. Rano upolowałam coś i ruszyłam w drogę. Po wielu godzinach wędrówki ujrzałam coś co zaparło mi dech w piersiach. Góry, piękne wodospady i mnóstwo jedzenia. "Nazwę to miejsce Cavalia i zostanę tu na trochę"- pomyślałam że to mój dom i nie myliłam się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz